Second day. Conscious walk in Shanghai / Dzień drugi. Przytomny spacer po Szanghaju

M was working in the morning, while U was sleeping after the journey and trying to cope with the jetlag, staying in Morpheus' arms until ~1.30 pm (when M woke her up in a rough way). For breakfast, M had some Polish white cheese, U - a bread roll with nuts together with pitahaya jelly, btw. brought from Poland. Then, a walk - this time fully conscious - and further delights with everything. Amazing old town (pictures below) - looking really Chinese. Lots of small shops with different things (praying drums, stamps in jade stones, New Year decorations, massage slippers, jewellery, decorations, textiles etc.), great tea room with a terrace on the roof of one of the buildings, from which one could see both the old town and the newest sky scrapers (pictures made from that terrace - below). Unfortunately, the City God temple and Yu garden were already closed, but (at least) we had a walk on a famous bridge of many turns. In the evening, we went for a dinner which you can see below. Mapo doufu (hot tofu), chicken in sweet-sour sauce and cabbage with chili. The most interesting thing is that we both agreed that the cabbage tastes the best (not that chicken was not good, it was delicious anyway, but the impressions created by the cabbage were above others :) ). We spent an evening sipping Peruvian Pisco with Coke and lemon juice (greetings for Samantha ;) ).

M rano pracowała, a U odsypiała podróż i odreagowywała zmianę czasu, pozostając w ramionach Morfeusza do jakiejś 13.30, kiedy to została brutalnie obudzona przez M. Na śniadanie M wcina twaróg, a U bułkę z orzechami i kisiel z pitahaji, btw. przywieziony z Polski. Potem spacer - tym razem w pełni świadomości i kolejne zachwyty - wszystkim. Niesamowite stare miasto (zdjęcia poniżej) - wyglądające naprawdę chińsko. Sporo sklepików z różnościami (bębenki modlitewne, pieczątki w jadeicie, ozdoby noworoczne, klapki masujące, masa biżuterii, ozdób, tekstyliów itd.), genialna herbaciarnia z tarasem na dachu jednego z budynków, z którego widać i stare miasto i nowoczesne wieżowce (zdjęcia zrobione na tym tarasie poniżej). Niestety świątynia Boga Miasta i ogród Yu były już zamknięte, ale przeszłyśmy się słynnym mostkiem o wielu zakrętach. Wieczorem poszłyśmy na kolację, którą można zobaczyć poniżej. Mapo doufu (=tofu na ostro), kurczak w sosie słodko-kwaśnym i kapusta z chili. Najciekawsze jest to, że obie uznałyśmy, że kapusta jest najsmaczniejsza (nie to, że kurczak był niedobry, i tak był pyszny, ale wrażenia dostarczone przez kapustę były ponad innymi :) ). Wieczór spędziłyśmy popijając peruwiańskie Pisco z colą i sokiem cytrynowym (pozdro dla Samanthy ;) ).