Friday, January 18, 2013

First day. Part 1 - the journey (Urszulka's notes from planes and airports) / Dzień pierwszy. Część pierwsza - podróż (Urszulkowe zapiski z samolotów i lotnisk)

- But your plane is tomorrow.

- How come tomorrow? Then, what day is today?
- Ehm... I was kidding.

I have decided to use the above if I ever have to work at the check-in desk.

Both flights passed rather quickly and undisturbed. But, although there are really not many things that make me angry (apart from talking in the morning and asking a lot of unimportant questions), splashing fellows next to me coped quite well with this challenge. Fortunately, when I started to feel the first signs of aggression and complete lack of tolerance for the Chinese eating culture, a steward brought a lunch and cake, so after getting my portion of sugar I felt better and returned to the state of ignoring the surroundings. So I managed to get to the Russian capital without any problems - we are landing soon, so the plane is descending. Outside the window there are some buildings and lots of snow. I don't know, if they don't use heating in Moscow, or it's just that they have so good thermal isolation of roofs - all of them are covered with snow. Only few biggest roads are black, and a forest looks like from the COD scenery. It's -8/-18 (I am not sure what captain said) C degrees outside, but apparently there is a daredevil trying horse riding, as one can see a dark ring in the snow and a horse going around it with something of human-like shape on its back.

While leaving the plane, a Vietnamese accosted me. He thought I was Russian and began to speak in his Vietnamese Russian which did not resemble any Slavic language in my not-used-to-such-sounds ear. Only when I heard in this noise "куда?", I got the message. We talked for a while. He (together with his daugther, I guess) was going to Hanoi for the Chinese New Year celebration. I (still not sure where I will be at this time) said that I'm gonna be in Hong Kong. He asked as well where I'm flying from - yeah, very clever, especially when considering that we came with the same plane. So, what a surprise! From Warsaw. So, he started to talk to me in "Polish". And, although it was very nice, I can't really agree with his statement that he spoke Polish with no problem. I mean, maybe he speaks with no problem, but surely not in Polish. At least it was really hard for me to understand him. He also asked if I'm flying alone, and when I confirmed he added: "are you not afraid?". No, there were about 300 other passengers with me on the plane. However, my imagination immediately showed me the scenes of kidnapping by Chinese gangsters etc. I watch too many strange movies. As for movies, there is one more thing that makes me think... when I noticed the red costume of Aeroflot stewardess, I thought it was Ironman suit. Something is wrong.

Airport in Moscow: I have 4 hours so let's have a look if they have fridge magnets in the souvenirs shop (greetings to Michał). They haven't. There are famous matrioshkas, glitter eggs, playing cards and (why was I even surprised?) - vodka and glasses in Russian size. They have here some high-tech smoking rooms - without walls around them. One just stands in a separate square and that's it. Noone has to suffer and open doors to get there. And it's even possible to talk to someone who is not smoking and at that particular moment is standing outside the smoking area. Brilliant! In addition, the temperature at the airport is far too high. This time I didn't take pictures of toilets - despite the fact I could expect amazing things, still my favourite Russian toilet is in the sailors pub at the Finnish Bay.

Flight Moscow-Shanghai: I practically slept all the time. I was sitting next to a "Shanghainese" (as he called himself). Very nice older gentleman who most of the night, apart from talking to me and to a Macedonian guy on his other side, spent on playing games from 'entertainemnt kit'. As for the carrier, Aeroflot, although cheated me with pancake (instead of getting chocolate and lemon I got marmalade and jam), beats other airlines, including SwissAir (although there I got ice creams and wine on board), even just because they speak a much more bearable language. Not to mention how good cakes they give for dessert :)

Besides, there is something wrong. Maybe it's because of the hour. It's 2:30 in Poland. And I think that Chinese is quite similar to French. I will not cite my other brilliant thoughts. I will just mention that the first Chinese fortune cookie in this trip suggested me to quit my job ("Let the care does not disturb you, the new job is waiting for you."). Well, technically speaking I'm unemployed right now, so ok, I can quit it ;)

While waiting for a flight in Moscow I wondered "why they talk to me in Russian?" OK. I got it - I look Slavic. But when there are lots of Asians around, they talk to them in English. When I got out in Shanghai, it was even better. I was directed to the queue 'Chinese nationals'. That was too much. But I went out. And at the exit, there was M. waiting for me :)


=====

- Ale Pani samolot jest jutro.
- Jak to jutro?! To którego dzisiaj?
- E... Żartowałam.

Postanowiłam, że przyjmę ten sposób postępowania, jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi pracować przy odprawie pasażerów na lotnisku.


Oba loty minęły dość szybko i przebiegały raczej spokojnie. Ale, choć naprawdę nie ma wielu rzeczy (oprócz rozmów z rana i zadawania mnóstwa zbędnych pytań), które mnie denerwują, ciamkające i łuszczące pestki współpasażerki całkiem dobrze poradziły sobie z tym wyzwaniem. Na szczęście, kiedy już powoli zaczynałam czuć pierwsze objawy agresji i kompletny brak tolerancji wobec chińskiej kultury jedzenia, steward przyniósł lunch i ciasto, więc po dostaniu swojej porcji cukru poczułam się lepiej i wrócił mi stan ignorowania otoczenia. Dotrwałam więc bez problemu do rosyjskiej stolicy - zaraz lądujemy, więc zniżamy lot. Za oknem sporo zabudowań i pełno śniegu. Nie wiem, czy w Moskwie nie grzeją, czy mają tak dobrze izolowane termicznie dachy - wszystkie są przykryte śniegiem. Tylko kilka największych ulic jest czarnych, a las wygląda jak ze scenerii COD. Podobno -8/-18 (nie jestem pewna, co powiedział pan kapitan) stopni na zewnątrz, ale widocznie znalazł się śmiałek do jazdy konnej, bo widać wydeptany w śniegu okrąg i pomykającego wokół niego wierzchowca z jakimś człekopodobnym kształtem na grzbiecie.


Przy wyjściu z samolotu zaczepił mnie jakiś Wietnamczyk. Wziął mnie za Rosjankę i zaczął coś mówić w tym swoim wietnamskim rosyjskim, który dla mego nieprzystosowanego ucha nijak nie brzmiał na język słowiański. Dopiero kiedy wyłowiłam z tego szumu zwrot 'куда?', dotarła do mnie treść przekazu. Pogadaliśmy chwilę. Leciał, chyba z córką, do Hanoi, na chiński nowy rok. Ja, nie wiedząc jeszcze, gdzie dokładnie będę w czasie jego obchodów, powiedziałam, że w Hong Kongu. Padło też pytanie skąd lecę - tak, bardzo pomysłowe, zważywszy na to, że przylecieliśmy tym samym samolotem. No więc (tak, wiem, nie powinno się zaczynać zdania w ten sposób ;p), ale niespodzianka! Z Warszawy. Zaczął więc mówić po "polsku". I choć było to bardzo sympatyczne, niekoniecznie mogę się zgodzić z jego stwierdzeniem, że po polsku mówi bez problemu. Tzn. może i mówi bez problemu, ale na pewno nie po polsku. A przynajmniej mi ciężko było go zrozumieć. Spytał też, czy sama lecę, a na moje potwierdzenie dodał: "nie boisz się?". Nie, kurde, oprócz mnie na pokładzie było ze 300 innych pasażerów. Za to przed oczyma mojej wyobraźni roztoczyły się wizje porwań przez chinskich gangsterów itp. Oglądam stanowczo zbyt dużo dziwnych filmów. Co do filmów, jest jeszcze jedna rzecz, która skłania do myślenia... Kiedy kątem oka dostrzegłam czerwony kostium stewardessy Aeroflotu, myślałam, że to kostium Ironmana. Jest źle.


Lotnisko w Moskwie: mam 4 godziny, spojrzę, czy mają w sklepie z pamiątkami magnesy na lodówkę (pozdrowienia dla Michała). Nie mają. Mają za to słynne matrioszki, brokatowe jajka, karty oraz (dlaczego mnie to w ogóle zdziwiło?) - wódkę i rosyjskich rozmiarów kieliszki. Mają tu jakąś wyższą technologię palarni - bez ograniczających je ścian. Staje się w wydzielonym kwadracie i już. Nie trzeba się męczyć i drzwi otwierać. I można nawet pogadać z kimś, kto nie pali i akurat w danym momencie  stoi na zewnątrz palarni. Genialne! Poza tym, temperatura na lotnisku stanowczo zbyt wysoka. Tym razem nie robiłam zdjęć toaletom - mimo, że mogłam się spodziewać niesamowitych rzeczy, to jednak z rosyjskich toalet nadal moją ulubioną pozostaje ta z marynarskiej knajpy nad zatoką Fińską.


Lot Moskwa-Szanghaj praktycznie przespałam. Siedziałam koło Szanghajczyka. Bardzo sympatyczny starszy pan, który większość nocy, poza gadaniem ze mną i Macedończykiem po jego drugiej stronie, spędził na grze w różności z 'entertainemnt kit'. Co do samego przewoźnika, Aeroflot, choć oszukał mnie z naleśnikiem, bo z czekolady i cytryny zrobiła się marmolada z dżemem, jest ponad innymi liniami, łącznie ze SwissAirem (mimo że tam dawali lody i wino na pokładzie), choćby ze względu na to, że posługują się bardziej znośnym językiem. Nie wspominając o tym, jakie ciasta dają na deser :)


Poza tym, coś jest nie tak. Może to ta godzina. Jest 2:30 czasu polskiego. A ja stwierdzam, że chiński jest trochę podobny do francuskiego. Innych moich błyskotliwych przemyśleń wolę nie przytaczać. Wspomnę tylko, że pierwsze w tej podróży chińskie ciasteczko z wróżbą zasugerowało, żebym rzuciła pracę ("Let the care doesn't disturb you, the new job is waiting for you."). Cóż, formalnie rzecz biorąc akurat jestem na bezrobociu, więc ok, mogę to rzucić ;)


Czekając na lot w Moskwie zastanawiałam się: "dlaczego mówią do mnie po rosyjsku?!" OK. Dotarło do mnie - wyglądam słowiańsko. Ale jak naokoło pełno Azjatów, to do nich mówią po angielsku. Kiedy wysiadłam w Szanghaju, było jeszcze lepiej. Skierowali mnie do wyjścia 'Chinese nationals'. Przesadzili. Ale wyszłam. I na wyjściu czekała na mnie M. :)

4 comments:

  1. OooSOM! wyjazd na pewno sie uda!!! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ano, też tak uważam :) A że się uda, to pewka, a co ma się nie udać! :)

      Delete
  2. jak to nie było magnesów ?:(
    szukaj dalej :P
    miłego ;]

    ReplyDelete
    Replies
    1. No ni ma! W Moskwie to już nie poszukam. Ale za to w Chinach sporo znajdę ;)
      Dzięki ;)

      Delete