Następnego dnia po wycieczce rowerowej zdałyśmy sobie sprawę z istnienia mięśni, o których dawno już zapomniałyśmy ("Tu mnie boli... Tu też mam mięsień?!"). Na szczęście w planach było "podziemne spa". Ale wcześniej - Smocza Jaskinia (z częściami trasy przemierzanymi łódką). Piękne podświetlenia, jak widać na zdjęciach. Prawie w każdym stalaktycie i stalagmicie widzieli (przewodnicy) smoka, ew. żółwia lub słonia. Rzecz jasna, dotykanie smoków przynosi długowieczność, bogactwo, szczęście itd. - chodząc po jaskini trzeba więc macać te "skalne rzeźby". Wyjaśniło się więc, dlaczego miejscowi chcą nas dotykać i robić sobie z nami (lub nam) zdjęcia - zgodnie z chińskim horoskopem też jesteśmy Smokami.
As always, at the exit, there is a shop selling different things, not only dragons-related. Though, we haven't seen anywhere else such stones as in the picture below.
Jak zwykle, na wyjściu jest sklepik oferujący różne rzeczy, nie tylko związane ze smokami. Chociaż, nigdzie indziej nie widziałyśmy takich kamieni jak na poniższym zdjęciu.
Later - the Gold Water Cave - with mud bath area and hot springs! Below there's a picture from the mud bath - theoretically it's impossible to get it in digital form (taken by the service) and a few from the cave itself - also beautifully illuminated (there, they saw mainly elephants). By the way, it turns out that deals with local "guides" are really good for one's economics. Especially when compared to buying entrance tickets at (theoretically official) ticket offices, in which the prices are given in accordance to how much the asking person can afford (estimated on the basis of how they look like).
Później - Jaskinia Złotej Wody - z błockiem i gorącymi źródłami! Poniżej zdjęcie z kąpieli błotnej, którego podobno nie można dostać w formie cyfrowej (zrobione przez obsługę) i kilka z samej jaskini - również pięknie podświetlanej (tam z kolei prawie wszędzie widzieli słonie). Swoją drogą, okazuje się, że układy z lokalnymi "przewodnikami" bardziej się opłacają niż kupowanie biletów w budkach, teoretycznie oficjalnych (w których ceny podają takie, na ile według nich może sobie pozwolić pytający).
Ah, and here's U and her fondness for princes.
Ah, a tutaj U i jej słabość do książąt.
We spent the evening at the river, where three Chinese approached us (for whom New Year and Christmas is the same thing and who addressed us per 'older sister', as it's a custom here). OK, we slowly got used to their admiration of white complexion, but it's strange when they respond so enthusiastically to the fact how tall we (WE, U too!) are... However, when one looks at it from the other perspective...
Wieczór spędziłyśmy nad rzeką, gdzie dopadła nas trójka Chińczyków (dla których Nowy Rok i Boże Narodzenie to to samo i którzy zwracali się do nas per 'starsza siostra', jak to mają w swoim chińskim zwyczaju). OK, powoli przyzwyczaiłyśmy się do zachwytów nad białą cerą, ale żeby tak entuzjastycznie reagować na to, jakie jesteśmy (MY, U też!) wysokie... Chociaż, jak spojrzeć na to z boku...
The night view from the shore is quite unrealistic - orange Moon above trees illuminated in green.
Nocny widok brzegu jest dość nierzeczywisty - pomarańczowy Księżyc nad oświetlonymi zielono drzewami.
And the next day - leave for Chengdu.
A kolejnego dnia - wyjazd do Chengdu.
to sa kamienie ? to zwykly boczek sie suszy :P
ReplyDeletei mogłybyście tak nie fotoshopowac tak tych zdjec z jaskin :P
kurde, skumał, że tak naprawdę to boczek na obiadek wybierałam, ehhh!
ReplyDeletea co to znaczy 'fotoshopowac'??????? :P
w tym przypadku kolorki podkręcać :P
Deleteja nic nie wiem, ni umiem :P
Delete